niedziela, 23 stycznia 2011

Jak pies z kotem


Szczeniaka planowałam około połowy roku, żeby w domu nie było kociąt, żeby było już ciepło i żeby cały czas poświęcić psiakowi.
Ale znalazłam Su i wiedziałam, ze to ona. Że to nasz piesek.
Chociaż czas nie był dobry.
W domu szóstka ośmiotygodniowych kociąt, tuż przed pierwszym szczepieniem.
Za oknami sroga zima.
I kocice, które w czasie, gdy w domu są kociaki, nie są życzliwe nastawione do wszelakich intruzów.
Długo biłam się z myślami, rozważałam wszelkie za i przeciw, starałam się wyobrazić sobie najgorsze możliwe scenariusze wprowadzenia szczenięcia, a, że wyobraźnię mam bogatą, decyzja była bardzo trudna.
Jednak serce nie sługa i po rozmowach z hodowczynią naszej Su zapadła decyzja: bierzemy sunię.
Pierwsze dni nie były łatwe i bardzo wszyscy pilnowaliśmy kocice, by nie zrobiły żadnej krzywdy rozbrykanej, sześciomiesięcznej grzywaczce.
Obserwowałam zwierzyniec i ze zdumieniem stwierdziłam, że to, co uważałam za największy problem, czyli maluchy w domu, okazało się tym, co ogromnie ułatwiło integrację szczeniaka z kocim stadkiem.
Dzieci kocie i psie dogadały się błyskawicznie.
Maluchy ciekawskie, radosne, przyjacielsko nastawione szybko nauczyły się 'innego stwora', odmiennej mowy ciała, znaczenia wydawanych dźwięków i wzajemnej delikatności.
Dorosłe kocice jakoś tak siłą rozpędu przyjęły do wiadomości, że psina nie jest groźna i łatwo ją utrzymać w ryzach.
Teraz już Sushi uwielbia kociaki, a kociaki ją.
Niedługo maluchy zaczną się wyprowadzać do nowych domów i jestem pewna, ze Su będzie bardzo tęsknić za swoimi małymi przyjaciółmi.
Bo u nas w domu, jak pies z kotem oznacza więcej niż w przyjaźni.

2 komentarze:

Mięta pisze...

To super, że kocice nie miały fochów do suczki i że kociątka się jej nie bały :-)

Mr. Zanee pisze...

Sliczne kociaki zapraszam do siebie http://muscle-zone.blogspot.com/