piątek, 26 lutego 2010

Tęsknoty


Zawsze mi smutno, jak maluchy odchodzą do nowych domów, ale za siedmioraczkami Bi tęsknię wyjątkowo długo i dotkliwie.
Dziwne to, bo wszystkie są u ludzi, z którymi mam stały i częsty kontakt, są maile, zdjęcia, telefony, informacje, opowiastki, zachwyty kociakami.
A mimo to tęsknię.

Tęsknię za Miniaczkiem. Za kociątkiem, które było szkieletowatym, cherlawym zamorkiem, które w moich rękach i na moich oczach wyrosło na stworzenie piękne, sprytne i tak bardzo, strasznie, aż do bólu kochane i samo sercem całym kochające.

Tęsknię za Batmankiem, za jego radosnym usposobieniem, przebojowością i urodą, która nieustająco cieszyła moje oczy. Za małym, wąsato-brodatym muszkieterem, który dał mi tyle radości i tyle uśmiechów.

Tęsknię za Rudym Bestią. Chłopcem złotem malowanym, który był moim kotkiem doskonałym. Pięknym, mądrym, grzecznym, o słodkim charakterze, jedwabnym futerku, który z taką widoczną radością celebrował nasze sam-na-sam, wtulając się we mnie z całych sił, patrząc mi w oczy mądrym, zakochanym wzrokiem i mrucząc tylko dla mnie.

Tęsknię za Bluniem, chłopcem z prawie czerwonymi plamkami, którego wielką ozdobą całkiem niespodziewanie okazały się cudowne oczy o barwie błękitnego lodu. Za Bluniem, który był mistrzem w śpiewaniu miłosnych mruczanek i nie przepuścił żadnej okazji do wdrapania się na mój kark i ucięcia tam sobie drzemki, żywy, cieplutki, odstesowujący okład z kotka.

Tęsknię za Kruniem. Ach, jak mi brakuje jego towarzystwa podczas porannej krzątaniny! No owszem, zawsze mam kocie towarzystwo, ale nikt nie tarza mi się po stopach, nikt nie obgryza palców i nie krzyczy ponaglająco domagając się natychmiastowej pieszczoty.

Niedługo wyprowadzi się O-dżej i wiem, że jego też mi będzie długo i dotkliwie brakować.

Ale najgorzej będzie ze Zgredką. Zgredka na razie nie znalazła swojego człowieka. Nie chcę nawet myśleć, jak bardzo będzie mi brakować wielkich uszu wystających obok mnie z pod kołdry. Wpatrzonych we mnie uważnie bursztynowych oczu. Smukłego ciałka prężącego się na długich łapkach, kiedy cos do niej mówię, kolorowego ogonka, który ciągle tańczy i żyje własnym życiem. Białego kłębuszka zwiniętego ufnie na kolanach i grzbieciku wciskającego się w dłoń podczas głaskania.
Ach Zgredziku kochany.
Jak dobrze, że ciągle mogę się cieszyć codziennym byciem z Tobą.
Jak źle, że jeszcze nikt Cię nie zabrał, ja wiem, jakie będą potem tęsknoty.....