czwartek, 8 maja 2008

Jak mogłaś Agato!


Gdyby Zdzisław był koteczką, na 100% byłby damulką.
Bo Zdzisław oprócz rozumu ma wielkie serce i bogate wnętrze.
Miłość między Agatą a Zdzisławem pojawiła sie w chwili, kiedy ci dwoje zobaczyli się po raz pierwszy. Agata przyszła do mnie obejrzeć kocięta, w tym kocurka, którego zamówiła, zanim się urodził. W zasadzie chciała koteczkę, może dlatego w Zdzisławie jest taki silny pierwiastek żeński? Ale zamiast koteczki urodził się dla niej kocurek.
Więc Agata przyszła obejrzeć maluchy i BUM! stało się.
Dla Zdzisława Agata jest najważniejsza na świecie, tak naprawdę inni ludzie mogliby w ogóle nie istnieć. Bo Zdzisiu kocha swoją Agatkę patologicznie, jak jego mama Blue kocha swoją Mi.
Oprócz pokładów miłości, różowego nosa i wielkich niebieskich oczu Zdzisław ma talent.
Dokładniej mówiąc talent wokalny.
Ponieważ każdy artysta potrzebuje odpowiedniej akustyki Zdzisław też znalazł miejsce do popisów.
Wanna!
Ach! jak w wannie się śpieeeeeeeeeeeewaaaaaaaaaaaaa.... jak się pięknie echo niesie po całym mieszkaniu.... Nie wszyscy doceniali umiejętności Zdzisia, biedak nie raz usłyszał brutalne "zamknij się Zdzichu!" Ale i tak śpiewał. A sąsiedzi Agaty pewnie nie raz się zastanawiali, czy jej mąż ma w końcu na imię Zdzisław czy jednak nie?
Kiedy Agata z rodziną przeniosła się czasowo do wynajętego mieszkania, Zdzisław od razu wpadł do łazienki i zaśpiewał kilka swoich ulubionych kawałków. Test wypadł pomyślnie, akustyka była świetna.
W zeszłym tygodniu odwiedziłam Agatę, która już mieszka we własnym, pięknym, nowiutkim i pachnącym mieszkaniu.
Eleganckie, fajnie rozplanowane, urządzone ze smakiem... aż doszłyśmy do łazienki.
I ... szok! Łazienka na pierwszy rzut oka piękna, ale co ja widzę???
NIE MA WANNY!!!! Najnormalniej w świecie w kącie stoi kabina prysznicowa!
Biedny Zdzisław. Era dobrze nagłośnionych koncertów właśnie się skończyła.
Agato... jak mogłaś!

poniedziałek, 5 maja 2008

Tak to miało być!


Wczoraj zadzwonił telefon i zapowiedzieli się nieoczekiwani ale przemili goście. Dzisiaj nas odwiedzili: Ida, Rafał i Frania. Frania to czarna koteczka devon rex, córeczka naszej Diablicy, zresztą bardzo do swojej mamy podobna.
Frania była stremowana zapachami obcych kotów, wyraźnie i dobitnie powiedziała Rafałowi, że jej się tu nie bardzo podoba. Widocznie nie tylko uroda ale i charrrakterek po mamusi! :)))
Widać było wyraźnie, że Frania nas już nie pamięta i najlepiej się czuje albo u Idy albo u Rafała.
I co to ma być?!
Sama jej przerwałam pępowinę, nauczyłam jeść, korzystać z kuwety i w ogóle być w miarę przyzwoitym kotem. A tu po roku od wyjazdu z naszego domu Frania udaje, że nas nie zna.
No pięknie!
A tak całkiem na serio: miło to widzieć, że Franka jest już nie nasza.
Że dobrze i bezpiecznie czuje się z nowymi opiekunami.
Tak właśnie powinno być.
Ida, Rafał, dziękuję Wam za odwiedziny i za to, że jesteście takimi opiekunami dla Franusi, i że ją tak kochacie.
A przy tej okazji gorąco pozdrawiam wszystkich, którzy dali świetne domy i tyle serca naszym kociakom.
Tak sobie to wyobrażałam i tak to miało być.

czwartek, 1 maja 2008

"K"oteczki


Za każdym razem, tuż przed drugim szczepieniem dociera do mnie, ze to już niedługo. Że niedługo trzeba będzie się rozstać.... I jak zwykle się zastanawiam, kiedy te dzieci tak urosły? I dlaczego tak szybko? No bo drugie szczepienie, kastracja i pomału kociaki zaczną się rozjeżdżać do swoich domów.
Już wiem, że pierwszy wyjedzie Klusek, oficjalnie King od Dreams Scardinius*Pl
Miot "K" to wybitnie energiczne kociaki. Każde z nich to żywe srebro, jeśli widzieliście kiedyś rozlaną rtęć, to łatwo sobie wyobrazicie K-otki w ruchu. Są wszędobylskie. Szybkie. Ciekawskie. Gadatliwe. Żarłoczne. Niesamowite jak głośno potrafią krzyczeć czekając, aż ostygnie ich kurczak.
Każde z nich jest inne, a jednocześnie są tak podobne.
Klusek jest rozsądny, zawsze się namyśla, zanim coś zrobi, zmarszczy czółko i zastanawia się, czy napewno warto.
Miki to maminsynek i podrywacz, tylko nie czaruje swojej mamy Blue, a ludzi, jak ten Miki potrafi zaglądać miłośnie w oczy, o mamusiu.... Ciekawe kto powie o nim Key To My Heart? To będzie prawdziwy szczęściarz....
Kitty to dziewczynka stanowcza, odważna i zdecydowana. Ale i ona by oddała ostatnią chrupkę babycata za kwadransik na kolanach z opcją drapania po brzuszku. Jest bardzo podobna do Jawuni i jest tak samo kochana.
Kika moja księżniczka, delikatna i śliczna jak porcelanowa laleczka. Co nie przeszkadza jej bujać się na firankach. Szczęście, że w domu, w którym zamieszka Kikunia nie mają firanek :))
Magusia to prawdziwa czekolada w ko(st)kach. Bycie całowaną po brzuszku to jej ulubione zajęcie. Do tego jest piękna i będzie miała oranżowe spojrzenie, jak jej siostra Jamie. Uwielbiam patrzeć na Magunię, jej imię: Kind of Magic pasuje do niej idealnie.
Kiss Me Quick! Wydaje mi się, że imię stanowi życiowe motto Kisielki. Jeśli się nie zareaguje należycie szybko na przymilne gadanie i pląsy Kisielki to na 100% dostanie się upomnienie wysokim i donośnym głosikiem Kisi.
Na razie nie myślę o dniu, kiedy zaczną nasz dom opuszczać "K"oteczki.....
Na razie pozadrościłam Izie Jakul pięknych albumów i utworzyłam moim kotom album. Teraz można zobaczyć ich fotki w naprawdę dużych ilościach:
NASZ ALBUM
Ale wiem, że pojutrze, po drugim szczepieniu znowu zacznie wracać myśl, że to już niedługo i będę się zastanawiać, kiedy te dzieci tak urosły.... przecież dopiero co były takie maleńkie.....