niedziela, 29 listopada 2009

Ech!


Batman leżał mi na piersiach nieruchomo, jak miniaturowy doskonały sfinks.
Łapeczki elegancko podwinął pod siebie, do środka, a wysoko uniesioną główkę trzymał prosto wpatrując się maślanym, miłosnym wzrokiem w moją twarz.
Prawie bezgłośnie szeptałam mu czułe słówka, jakim jest pięknym kotkiem, jakie ma śliczne uszka, oczka, nosek i ogonek i w ogóle jaki z niego elegancki Batmanek, a na jego małej buźce malował się wyraz coraz to większego rozanielenia i miłości i minę miał coraz bardziej głupkowatą, a od intensywności wpatrywania się we mnie zrobił lekkiego zeza.
Zanim usłyszałam cichuteńkie mruczenie poczułam, jak jego drobne ciałko wpada w wibracje.
W końcu nie wytrzymał tego naporu uczuć, przewrócił się na bok, wyciągnął przed siebie łapki i z rozmachem przycisnął rozpostarte rączki do mojej brody.
Potem podciągnął się wyżej i zaczął mnie z zapamiętaniem lizać po brodzie, policzkach, oczach...
Ech.... i nietoperze potrafią kochać!