niedziela, 12 października 2008

Koruś gościnnie - początek

25 września
Jak to się czasem zdarza, domowy kot wymknął się oknem na dwór.
Łapanie kota nie odbyło się łatwo lekko i przyjemnie. Kot ugryzł swoją Panią. Trzy razy ugryzł.
Trafia do lecznicy na obserwację w kierunku wścieklizny. Pani go nie chce odebrać. Boi się go.
Kot jest agresywny.
Jaki wyrok Wysoki Sądzie?
Morbital.
Ale każdy ma przecież prawo do adwokata, czy jest na sali jakiś adwokat...?!
Nie ma.
Wyrok zostanie wykonany za 2 tygodnie.
29 września
Adwokat! Znalazł się! Hura!
Telefon z rana: w lecznicy jest do uśpienia czarny devon, może znam kogoś, kto by takiego chciał?
Nie znam. Nie znam i nie mogę zabrać tego kota.
Nie mogę, nie mogę.
Nie moge go tak zostawić. Decyzja szybka i w sumie prosta. Devon pojedzie do mojego awaryjnego domu tymczasowego. Dzwonię do lecznicy, potem do właścicielki, potem do lecznicy.
8 października
Jadę obejrzeć kota. Oooooooj, żaden z niego devon! To kornisz.
W lecznicy traktują mnie podejrzliwie, wiadomo: chętna na rasowego, niekastrowanego kota.
Tłumaczę się gęsto. Daję telefon do swojej Wetki. Chyba da mi jakieś referencje, mam nadzieję. Dała! :)) I to nie najgorsze, ale w końcu współpracujemy coś z 15 lat. I zawsze mogę na nią liczyć.
Właścicielka przyjeżdża, podpisuje zrzeczenie się kota na moją rzecz. Uf. Dziękuję Pani. Jutro go odbieram. Jest mój.
9 października
10.00
Rano wyjazd po kota.
Jaka piękna pogoda! Słonecznie i ciepło. Za piękny dzień na śmierć, idealny na początek nowego życia.
Miła, młoda (chyba?) stażystka cierpliwie i wyczerpująco odpowiada na moje pytania. Kot był grzeczny na obserwacji. Trafialność do kuwety 100% Mimo okazałych jajek - nie znaczy.
Z wielką niechęcią oddają mi kota niekastrowanego, obiecuję, że jedziemy prosto na zabieg.
Dostaję kartkę z wynikiem obserwacji i wywalczonym przez Adwokatów, wielkimi literami odciśniętym napisem: NIE USYPIAĆ! Do przenoski dostaję kota. Nie ma rodowodu. Wydaje mi się nie za piękny. Pazury ma jak sztylety i jest wyraźnie zdenerwowany. No nic, ruszamy.
13.30
Dojeżdżam do gabinetu. Przekładamy kota do klatki, narkoza, złote ręce Pani Ireny pozbawiają kota jajek. Następnie chip. Oznakowany na zawsze, już nigdy nie będzie anonimowym zwierzakiem. W uszach ma kopalnę brudu, ale są zdrowe. Wykastrowany, wybłyszczony na wysoki połysk kocur jest gotowy do nowego życia.
15.00
Zawożę go do Mamy. Jest dla niego gotowy pokój. Zamykam go w klatce, żeby nie zrobił sobie krzywdy wybudzając się z narkozy. Zostawiam go z Mamą, muszę pozałatwiać resztę spraw.
18.00
Odwiedzam Korka. Zatacza się jeszcze, ale jest już trzeźwy. Siedzi i patrzy na nas nieprzytomnym wzrokiem. Od dwóch tygodni jego świat rozpada się na kawałki.
Biedaku....
9 października
Przyjeżdżam do niego z rana. Zwymiotował po narkozie, muszę posprzątać. Patrzę uważnie, jak tam jego skala agresji. Hmmmm na moje oko zero, ale wypuszczam go z klatki ostrożnie.
Wychodzi, rozgląda się, i następnie wykonuje następujące czynności zagrażające ludzkiemu życiu:
1) chce mnie zamiziać na śmierć
2) szykuje sie do ataku rozciągając mięśnie: robi fikołki, tarza się na plecach i wystawiając grube brzucho
3) używa pazurów ugniatając moją osobę i wystawia te pazury podczas miziania, rozcapierzając w ekstazie łapki
4) chce mnie znokautować metodą "na baranka"
5) głośno mruczy, aby odwrócić uwagę od w/w czynności.
Och kocie! Jak mogło mi przyjść do głowy, że nie jesteś ładny? Jesteś piękny. Masz czarne, grube, pofalowane futro, które w ostrym słońcu mieni się odcieniem gorzkiej czekolady, masz uważne, złote oczy i jesteś taki.... cudownie kornikowy!
Obiecuję Ci kotku, znajdę Ci takiego człowieka, który Cię pokocha. U którego twój koci świat już nie runie, tylko będzie się toczył w rytm ważnych kocich czynności. Obiecuję.
Po powrocie do domu mocno ściskam moje kocice. Są oczywiście zachwycone a ja po raz enty przypominam sobie, dlaczego kocham tę właśnie rasę.
12 października
Mama twierdzi, że Koruś vel Brunecik jest najgrzeczniejszym ze wszystkich kotów, które do tej pory u niej umieszczałam. Od dwóch dni biega po całym mieszkaniu. Korzysta z każdej okazji, żeby się przytulić. Uwielbia tańczyć owijając się wokół ludzkich nóg. Mruczy. Bez problemu daje się podnosić i przytulać.
Agresja? Nie stwierdzono.
Dom pilnie potrzebny!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dzień Dobry. Mam do Pani kilka pytań związanych z Korkiem. Czy mogła by mi Pani napisać swój e-mail, ponieważ to nie jest rozmowa na komentarze a bardzo mi na tym zależy. Dziękuję

Scardinius pisze...

Wszyskie dane kontaktowe są na mojej stronie www. Pozdrawiam.