środa, 22 października 2008

Koruś: aby do przodu


Koty to jednak delikatne i wrażliwe istoty.
Koruś zaczął odchorowywać stresy, które stały się jego udziałem.
Dostał zastrzyki, antybiotyk i lydium, dostaje scanomune na wzmocnienie. Ponieważ ma nadżekę na języku, je w tej chwili tylko puszkowe jedzonko.
Na szczęście apetyt mu dopisuje i nie grymasi.
Humor o dziwo też w porządeczku. Zrobił się bardzo rozmowny. Ma coś do powiedzenia na każdy temat.
Odwiedzam go codziennie, dzisiaj wpadłam zrobić mu zastrzyk. Ten, podobno agresywny, kot nawet nie pisnął, kiedy go ukułam. Nie próbował się też bronić. Jak zwykle ograniczył się do próby ucieczki, nieudolnej i nieudanej.
Potem odbyło się pucowanie uszek, w akompaniamencie korusiowego mruczanda.
Kornisze są moją ukochaną rasą, ale Koruś jest jednym z korków, które, chociaż krótko zagoszczą w moim życiu, to na zawsze odcisną ślad swojej łapki na moim sercu.
Bo jest grzecznym, sympatycznym, kochającym, czułym, słodkim kotem. Bo można zrobić mu wszystko, a on nie protestuje. Bo przychodzi się tak czule ze mną witać i tak uważnie patrzy gdy wychodzę.
Myślę, że on wie, że jest z nami tylko na trochę, że nie może się czuć jeszcze pewnie.
Ale w sobotę ma przyjechać ktoś, kto sprawi, ze jego życie pójdzie do przodu.
Ty Korusiu czekaj spokojnie, ja sie podenerwuję za nas oboje. Do tej soboty.
Tak na wszelki wypadek, żeby zaczarować trochę rzeczywistość, żeby wszystko było dobrze.
Bo sobie zasłużyłeś na najlepsze, kochany Kocie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Korusiu wielkie kciuki

Anonimowy pisze...

cudnie piszesz o Korusiu, nie wahałabym sie minutki przyjąć go pod nasz dach. Trzymam kciuki :-)


detinka