niedziela, 30 marca 2008

Nie ma sprawiedliwości...


Bibi jest zdruzgotana.
Po pierwsze stonka.
Jak Bi przyjechała z Belgii, to nie miała w zasadzie żadnej konkurencji, bo jej rówieśniczka Jamie jest nad wyraz zgodna i miła, więc jak się Bi uparła, to jej zawsze było na wierzchu. No i do czasu narodzin stonki to Bi i Jamie były dziećmi w tym domu.
A teraz co?! Stonka żadnej świętości nie uszanuje! Podepcze, wszędzie wlezie, zagospodaruje każdą zabawkę, zeżre wszystko co do okruszka, zajmie wszystkie poduszki a do tego potrafi zająć najlepszą miejscówkę: siedzisko na drapaku! Nie pomaga syczenie, ani pacanie łapą po głowie, bo stonka ma to po prostu gdzieś, a nawet ( o rozpaczy!!! ) przyjmuje to jako zaproszenie do zabawy....
Bądźmy szczerzy, od kiedy tydzień temu stonka definitywnie pokonała płotki kojca życie Bibi stało sie stanowczo cięższe. Bibi często siada na parapecie, patrzy ze zmarszczonym czółkiem w dal i zastanawia się, czy jak była kilkutygodniowym kociakiem to też była taką okropną stonką??!!
Po drugie spanie.
To już w ogóle przekracza wszelkie możliwe granice. Od początku było wiadomo, że na poduszce Dużej Dużej śpi Diabeł i nawet Bi musiała to przyjąć do wiadomości. Ale super cieplutka miejscówka pod kołdrą na brzuchu Dużej Dużej była wolna i Bibi z rozkoszą zaklepała ją dla siebie. To, co miało miejsce wczoraj to było dla Bi jak senny koszmar. Na poduszce jak zwykle Diabeł, bo jej technika rekinich zębów każdemu wybije z głowy podsiadkę hy-hy.
Ale niżej... na brzuchu leżały 3 stonki: Kika, Kisia i Kitty! Trochę niżej leżała Blue ze stonkami czekoladowymi, Magusią i Kluskiem. A cieplutkie zagłebienie między szyją i obojczykiem Dużej Dużej zajął Mikunio, który wtulił pysio w policzek D.D. i spał, bezbronny i rozkoszy jak niemowlak, sapiąc cieplutkim, różowym noskiem w policzek, w który wcisnął pyszczek.
A gdzie? pytam GDZIE??? ma się położyć Bibi?
Szkoda gadać, ile prób musiała podjąć, zanim udało jej się wcisnąć pod puchaty, błękitny koc leżący na kołdrze, a i tak bibusiowe uszy wystawały, totalna porażka.....
Na szczęście około północy Blunia zwołała dzieci na karmienie i cała stonka pobieła przyssać się do swojej mamy. Wtedy Bi wgramoliła się pod kołdrę, wtuliła w swoją miejscówkę i zasnęła z ciężkim westchnieniem.
I tylko jedna myśl, taka już zupełnie półprzytomna, pozwoliła jej zasnąć spokojnie: Teraz nie ma sprawiedliwości, ale Ty stonko, za kilka tygodni się wyprowadzisz, a ja, Bibi, będę mieć swoją miejscóweczkę na zawsze. O!
Tak Bibuniu, na zawsze. A przynajmniej do następnego wysypu stonki ;)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

szczęśliwie to najpewniej będzie Jej stonka,ooo a to zupełnie co innego ;-)

Unknown pisze...

Biedna Bi... Ledwo sama odrosła od cyca, to już takie życiowe dylematy... Ehhh... Ciężkie to życie...

Anonimowy pisze...

Czytam :-) Więc pisz, pisz, pisz !!! ;-) Bo czyta sie - genialnie !!! :-)

pozdrawiam Ciebie i Twoje Korniszonki cieplutko,

Agam

Anonimowy pisze...

nikt nie mówił, że będzie łatwo...