wtorek, 13 kwietnia 2010

W ciemności


Ciemność pokoju rozjaśniał tylko ekran telewizora, na którym nieszczęsne niedobitki pasażerów Posejdona walczyły o przetrwanie.
Leżałam na boku obserwując ich zmagania, a na kołdrze, wciśnięta w mój brzuch leżała Jamie.
Głowę i łapki oparła o moją dłoń, przytulona, zrelaksowana, ale nie spała, jakby koniecznie chciała się przekonać, czy rozbitkom się uda wydostać ze statku.

Po kilkunastu minutach przyszła Zgredka. Zmęczyła się bieganiem za kauczukowa piłeczką i wygarnianiem jej co chwila z pod jakiegoś mebla. Wskoczyła na kołdrę i bezceremonialnie wpakowała się jednocześnie na mnie i na Jamie. Zwinęła się w kłębuszek, liznęła starszą siostrę po głowie, przymknęła złote oczy i włączyła silny i dźwięczny, zgredkowy motorek.

Bibi przyszła tylko małą chwilkę po Zgredzi. Chciała jak zawsze wejść pod kołdrę, ale nie mogła, bo na kołdrze leżała jej córka z Miss J.
Bi próbowała wepchnąć nos i wsunąć się na swoje miejsce, ale zrozumiała, że nie da rady. Usiadła w zgięciu mojej ręki i zabuczała gniewnie. Posiedziała chwilę pufając ze zdenerwowania przez wilgotny nos, po czym nagle, jakby jej się skończył zapas pufiącego powietrza, polizała mnie serdecznie po nosie i przytuliła się do mojej twarzy, terkocząc bezgłośnie nosowym mruczeniem, które można rozpoznać wyłącznie po lekkiej wibracji kota.

Koniec końców nie wiem, kto na Posejdonie ocalał, a kto przepadł w odmętach oceanu. I nie wiem, czy Jamie dotrwała do zakończenia filmu.
Rano, gdy telefon wyrwał mnie ze snu informując, że pora wstawać, wszystkie kocice leżały na swoich miejscach. Diabeł na poduszce, Bibi na moim brzuchu, Jamie na nogach na kołdrze, Zgredzik tuż obok, ale pod kołdrą.
Małe, ciepłe, jedwabiste, umięśnione rexowe ciałka, towarzyszące mi wiernie każdej nocy.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pięknie napisane, jak zawsze.
Hersylia

Anonimowy pisze...

Marzę o takim kociaku......

K pisze...

Pięknie piszesz...
koty cudowne

Cat pisze...

Brakuje mi Twoich notek, tak mocno mocno i naprawdę :)