czwartek, 20 marca 2008

Początek

Początek był banalny i standardowy, jak w większości takich przypadków. Był dom, do którego były przynoszone znalezione na ulicach, śmietnikach i wyciągnięte z piwnic koty i psy, a na stałe chomiki, świnki morskie, żółwie, kanarzyca Basia, papużki faliste, myszki, patyczaki, akwarium..... I przez wiele lat 2 psy: Karo i Ikar.
Niestandardowa była tylko święta cierpliwość mojej Mamy, która godziła się na to całe towarzystwo, wykładała kasę na weterynarza, pomagała doglądać, pielęgnować i znajdować nowe domy.

Nasze pierwsze koty na dłużej, to były Maciek 1 i Maciek 2.
Jeden znaleziony jako kociak z połamaną łapą, drugi był chory i po wyleczeniu jakoś tak został. Maćki wyglądały prawie indentycznie, piękne, biało-bure, zielonookie kocury. Maćki były kotami, które wpadały zjeść i przespać się. Jednego znalazłam pewnego dnia na śnieżnej zaspie przy ulicy, w nienaturalnej pozycji, z szeroko otwartymi, pustymi oczami. Drugi pewnego dnia wyszedł i już nigdy się nie pojawił.....

Długo trwało, zanim pojawiła się Kicia. Nie wiadomo skąd, jak i kiedy. Piękna, czyściutka i zadbana, czarno biała kotka stała przy wejściu do bloku i rozpaczliwie próbowała zwrócić na siebie uwagę. Wzięliśmy ją do domu, żeby nakarmić i wypuścić. Tak obiecałyśmy Mamie, Olga i ja, zaklinając się, że tylko na chwilkę. Ale Kicia jak już umościła się na kanapie, oświadczyła, że nigdzie nie idzie. I to był mój pierwszy, całkowicie domowy kot.
Po kilku latach umilania nam życia mruczeniem, przez naszą niewiedzę i niefrasobliwość, Kicia zaginęła. Mimo kilkumiesięcznych poszukiwań nie odnalazła się nigdy.
Mam nadzieję, że tak jak przy wmeldowaniu się do nas, Kicia wprosiła się do czyjegoś domu
i została na stałe, grzejąc inne kolana i mrucząc innym ludziom. Mam nadzieję i wierzę, że tak właśnie się stało.

Po kilku latach, gdy z mężem i 4-letnią córeczką przeprowadzaliśmy się "na swoje", w naszej rodzinie pojawiła się Oliwka.
A razem z Oliwką zaczęła się era korniszy i straszna choroba: korniszoza.
No i co tak mruczysz Olka?
Następnym razem będzie o Tobie, bo inaczej być nie może, wiadomo.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

hmmm, trza śledzić...;)

Kleine pisze...

Olivio, czekam na następny odcinek, bardzo czekam :)